Czemu nie ma notki z wtorku? Co się stało z tym dniem? Dobre
pytania. Też chciałbym wiedzieć. Po
prostu się rozlazł. Zaczęło się od tworzenia notki refleksyjnej, potem ze
studentkami praca nad tekstem mającym na celu zebranie funduszy na książkę. Lubię
pracę kolektywną, lubię pracę ze studentami, ale takie tematy, finanse, wiecie,
nudzą, męczą i to przez pół dnia. Potem… potem byłem zmęczony. Przesadziłem kwiatki.
I ogarniałem kolejny portal, który może pomóc w finansowaniu badań.
Poza tym, mam wątpliwości, co do sensowności mojego pomysłu –
zapisywania dni.
Wnikliwi czytelnicy pewnie wiedzą o co chodzi. Czytelniczki też.
Nawet bardziej.
Po pierwsze, kwestia rozdzielenia
na nieakademickie i akademickie życie. Wspominałem o tym w poprzednich postach.
Oczywiście, samo takie rozgraniczenie praca/czas wolny jest z mieszczańskiego słownika
(pisałem o tym w swojej książce). W samej pracy akademickiej jest bardzo dużo
nieakademickiej roboty: wypełnianie papierków, wpisywanie ocen do różnych
systemów, sprawozdania dla administracji i tego typu nieprzyjemne rzeczy.
Rozdzielenie o którym myślałem,
wchodziłoby raczej w zakres prywatne/publiczne. Wiele pracy akademickiej jest
kwestią prywatną. Tak naprawdę trudno o wielu rzeczach pisać nie obnażając się
zbytnio.
Czynności domowe, konieczności
typu sprzątanie, gotowanie i jedzenie, również pozostają w związku z pracą
akademicką. Na przykład przeszkadzają w badaniach. Schody naprawiam już kilka
miesięcy, bo nie ma kiedy. I po co? można jeszcze chodzić, jak się rozpadną, to
się pomyśli. Mam drabinę jak coś.
Brak możliwości wydzielenia
granic, jasnych i przejrzystych, prowadzi do maniakalnego zapisywania
wszystkiego. I to drugi problem.
Nie chodzi jedynie o to, że nie można wszystkiego zapisać.
Tylko, że produkowanie rzeczywistości poprzez takie zapisywanie zostało
podporządkowane pewnej „idei”. Ta jest dla mnie nie do końca jasna. Niemniej,
stawanie się w ramach tych notek promuje takie „ja”, które nie do końca
odpowiada mi pod względem etycznym. Pracusia, wizja życia zarobionego i dlatego
spełnionego – bo mija bez uwagi.
Inna kwestią jest problem „danych”. Wydaje mi się, że notki,
poprzez przyjętą przeze mnie formę zapisu, dzielą dzień na czynności i tworzą
zbiory, tyle godzin na to, tyle na tamto, to i to robiłem. jakieś takie wyliczanki.
Są zbyt redukcyjne. I źle napisane. Tak więc, dostarczają wykastrowanych danych
i tworzą wykastrowaną wizję świata.
Zaradzenie temu problemowi wymagałoby bardzo dużo pracy.
pisania pogłębionych notek – a to jest poważna robota. To jest to, co
planowałem wyprodukować na podstawie notek. Tylko czy na ich podstawie to
wyprodukuje?
To wymaga przemyślenia. Czy zbieranie takich danych ma
rzeczywiście sens. Może to trzeba inaczej zorganizować? Może jednak jakieś
krótkie, fragmenty z dnia, uchwycone i bardziej pogłębione byłby lepsze?
No. Muszę to przemyśleć. Do następnego. Może.
Komentarze
Prześlij komentarz