No dobra, czasami taki akademik
prowadzi zajęcia. Kto był studentem lub studentką to wie to. I wie dobrze z
czym to się wiąże. Akcja jak w Adrenalinie.
Możliwe, że taki program mógłby
być wykorzystywany jako lek na bezsenność. Nie uszkadza wątroby. Trochę oczy,
ale tylko trochę. I nie uzależnia. To na pewno. Ponadto ma pozytywny skutek uboczny
– oglądający zaczyna postrzegać swoje życia jako interesujące. „Może nie
zostałem poszukiwaczem skarbów ani innym awanturnikiem, czy chociażby
powstańcem w którym z przegranych powstań, ale przy takich akademikach, to ja
jestem Indian Jones.”
Oczywiście, trochę żartowaliśmy,
bo i trochę chyba pijani byliśmy. Wiedzieliśmy, że prawda życia akademickiego
jest nie do pokazania, że cały dramat rozgrywa się w środku. W środku osoby. Duchowe
zmagania i tego typu niestrawności. No bo nie wiedzieliśmy, co się tak naprawdę
dzieje wewnątrz uniwersytetu. House of
Cards czy Gra o tron mogą się
schować!
Nie wiedziałem wtedy, że zostanę
producentem reality show pod tytułem „Z życia peryferyjnego akademika”. Ba! Producentem,
reżyserem i głównym aktorem. Pierwszy sezon można obejrzeć tutaj,
za darmo. Chociaż nie gwarantuje, że nie zaszkodzi na wątrobę. Wchodzisz na
własne ryzyko! Zostałeś/zostałaś ostrzeżony/ostrzeżona!
Tak się jakoś dziwnie złożyło, że
zostałem badaczem swojego życia (Richardson, 2002), akademickiego – bo innego
nie mam. I chociaż może wydawać, że po pierwszym sezonie, nic nowego już się
nie pojawi, to producent, reżyser i aktor w jednej osobie, nie zamierza jeszcze
umierać. A póki żyje, rzeczy się zdarzają, a może nawet wydarzenie się
wydarzają. W każdym razie, jest o czym pisać i kolejne strony się zapełniają.
No więc, zaczęło się od pijackich
żartów, a skończyło na autoetnografii. Ale co to ma wspólnego z tym blogiem? Powoli.
Trzeba przytoczyć kolejną historyjkę.
Oczywiście znowu szczegółów nie
pamiętam. Rozmowa dotyczyła reformy szkolnictwa wyższego, niesłynnej Ustawy
2.0. Najprawdopodobniej odbywała się ona w przestrzeni wirtualnej. I dotyczyła
protestów – tych planowanych, wymarzonych, co odmienią oblicze akademii i
powstrzymają destrukcję. Wtedy ktoś powiedział, że jednym z naszych działań
powinno być ukazywanie realnego życia akademików i akademiczek. Media wraz z
politykami kreowały obraz karykaturalny. Dla niektórych jesteśmy jakimiś
kosmitami. Dobrze pokazać jak, w jakich warunkach, za ile i ile pracujemy. Odzyskać
narracje o sobie i własnej pracy!
Po utworzeniu pierwszego sezonu
(wiecie gdzie jest dostępny) wpadłem na pomysł, aby poddać swoją pracę bardziej
drobiazgowemu zapisowi. Wiele dni mi umyka. Wiele też pewnie jest dla mnie
samego niewidoczne. Zastanawiam się jaki obraz wyłoni się, gdy będę rejestrował
dni pracy, ile godzin, co robiłem, ale też dzielił się efektami, notkami z lektury
i wstrzasajacymi cytatami, które odmienią Wasze życia. Albo chociaż jedno
życie.
Notki w większości będę raczej
techniczne, niż zgodne ze sztuką autoetnografii sugestywnej. Raczej zbiór
danych, cokolwiek to znaczy. Zapis – o ile zapis jest możliwy. W sumie to mogą
być nudne. Suche. Pozbawione większego sensu. Dobra reklama! Już was
zachęciłem, co nie?
Mogą też, jak wszystkie posty,
być lekko „źle” napisane. Częściowo dlatego, że mam uszkodzenie mózgu, które sprawia
że nie widzę błędów, a jak jestem zmęczony, to tendencje do „złego” pisania się
nasila. Przepraszam.
Pisanie tych notek, może też być
próbą przezwyciężenia kryzysu w jakim się znalazłem po pierwszym sezonie. Autoetnografia
to też terapia. Niekiedy.
Ponadto, takie „na żywo” relacje
mogą przyczynić się do stworzenia jakieś wspólnoty. I może stworzenia jakiś
projektów? Kto to wie?
No, nie wiadomo co się wydarzy. Sam
jestem ciekawy.
Pomysł jest. Gorzej z jego
realizacją. Który to już blog, który inicjuje? Też się zgubiliście? Mi zabrakło
palców w obu dłoniach, a na matematyce nie uważałem, czytając kryminały pod
ławką. Dajmy, że to trzeci. Albo czterdziesty czwarty. W każdym razie magiczny.
Jak ja.
Pozdrawiam, hej.
Komentarze
Prześlij komentarz