Rano przy kawie znowu lektura
artykułu o reformie.
Komentuje na jednej stronie. Ogólnie to już nie mogę słuchać bzdur o spadku
jakości doktoratów. Proszę o badania, a nie „przekonania”. Takie przekonania to
wyraz jedynie ideologii konserwatywnej i/lub rynkowej. W pierwszej wiadomo,
rozum został nierówno rozdzielony. Najwięcej dostali go oczywiście politycy. Ktoś
wątpi? W drugim, taka ekonomia dla przedszkolaków, jak towaru jest dużo to cena
spada. Szkoda gadać. Cała ta ustawa to wydaje mi się, wujek mówił, że w
stanach, mam przeczucie i niestrawność. Badziew opakowany w pięknie, za
publiczne pieniądze promocja pewnego typka i jego przydupasów. Szkoda tylko, że
zabawa w reformatora wiąże się z tragediami niektórych osób. Ale o tym chyba
nie przeczytacie w gazetach.
Po kawie, papierosach i kolejnej
kawie jadę załatwiać sprawy z bibliotekami i dokumentami. Parkuję przy uczelni.
Komputer działa wolno. Stwierdzam, że najpierw podejdę do jednej fili. W tym
czasie system powinien zaskoczyć.
Pogoda nie jest zła na spacer. Zwłaszcza,
że większość czasu idę w cieniu drzew. Lepsza perspektywa niż kiszenie się w
puszcze samochodu.
Komputer zaskoczył. Wypełniam dokumenty.
Biblioteka. Kawa po drodze. I papieros.
Do domu wracam przed piętnastą. Spacer
z psem. Zakupy. Obiad. Piszę recenzje Leavy.
Przychodzi paczka z pierwszą moją naukową książką od wydawnictwa Książka i
Prasa – będzie do teczek. Dziękuję.
Artykuł, że Ziobro nie będzie
jednak pozywał profesorów z UJ. Litościwy. Dobry pan.
Dzwonię w sprawie biletów
lotniczych. Wilczuś jest wyższy niż sądziłem. Nie mogę jakoś wyobrazić sobie
tego, że ma lecieć w luku bagażowym. Może uda się coś wynegocjować. To przecież
mały piesek Chihuahua. No na sterydach, ale jednak.
I idę czytać o zombie. Cześć.
Komentarze
Prześlij komentarz