Przejdź do głównej zawartości

Wtorek: nieogarnianie




Nie dość, że mam problemy ze snem, to jeszcze Wilku jest zakochany i mnie budzi przed piątą rano. Dwie kawy i trochę czytam. Majewska na przemian z Loureiro. Kontrpubliczności i zombie.

Dostaję mejla, że Wilkczuś został przeniesiony do luku. Zaczyna mnie boleć głowa. Odechciewa mi się jechać. Dwie godziny wśród bagaży, całkiem sam, pierwszy raz samolotem.

Idę spać o dziewiątej. O dwunastej wstaję. Kawa. Wysyłam część dokumentów związanych z innym wyjazdem. Muszę wypełnić jeszcze na jeden. I kupić bilety. Zostawiam to na wieczór. Nie za dobrze się czuję. Czytam już tylko Loureiro.

Krótki spacer z Wilczusiem. Obiad. I znowu sen. Nie mam siły pracować. Wszystko mnie boli.

Wieczorem próbuję czytać. Rozmowa ze znajomymi, że lepiej niech Wilku w luku nie leci. Denerwuje się. wypalam kilka papierosów pod rząd. Zapomniałem, że miałem dzisiaj odwiedzić rodziców. Jest już po dwudziestej pierwszej. Jutro zadzwonię do linii i ogarnę papiery.

Może poczuję się lepiej jak już wrócę z tych wszystkich wyjazdów. Istny maraton. Cztery konferencje w dwa tygodnie. Wakacje akademika. Do końca jeszcze nie mam przygotowanych wystąpień. Ćwiczenie referatu o The Walking Dead skończyło się po godzinie. Byłem dopiero w połowie. A osoba, która słuchała tego wszystkiego prawie zasnęła. Trzeba to trochę skrócić.

Informacja, że Giroux napisał tekst o neoliberalizmie i faszyzmie. Trzeba będzie przeczytać. „Neoliberal Fascismas the Endpoint of Casino Capitalism”. Tytuł niezły. Chociaż nie lubię czytać ostatnio Giroux. Jest strasznie pesymistyczny. Wiem, że czasy takie. Na ścianie widzę nagłówki: „Czy włosi oddadzą kraj w łapy faszystów”, „Odsuwająsędziego Bilińskiego, który uniewinniał za udział w protestach antyrządowych”. Robi mi się niedobrze. Wyłączam fejsa. Zwłaszcza, że jakiś bloger czepia się, ze skomentowałem nie tak jak chciałby. Nie mam nastroju na rozmowę. Zastanawiam się nad sensem promowania blogów w taki sposób. Kopiuję jego komentarz z mojego i wklejam pod jego postem. Źle się czuję i nie jestem w dobrym nastroju. Boję się tego lotu z Wilczusiem.

 

Potem przeglądam pierwszy artykuł. Kończy się dość optymistycznie: „Twierdzenie, że Włochy dały się uwieść skrajnej prawicy, nie jest fałszywe – ale jest powierzchowne. Ta prawica potrafi być głośna, jednak nadal pozostaje mniejszością. Wciąż jeszcze można ją pokonać.” Przynajmniej we Włoszech.

 

Wracam do czytania o zombie. Jutro uzupełnię papiery. I może ponownie złoże wniosek grantowy. Za pierwszym razem dwie recenzje były pozytywne, trzecia już nie, ale trudno było uznać ją za merytoryczną. Ocenianie artykułu przez czasopismo – nie ma na listach ministerstwa to znaczy, że kiepskie. A to, że jest na Scopus to już się sprawdzić nie chciało. Badania wstępne – nie wiadomo czy jest co badać. I w tym stylu. To nie będę nic zmieniał. Poza artykułem. Tym razem dam z IF.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tej, dej.

Po nieudanych próbach poszukiwania funduszy na wydanie książki, którą stworzyli studenci w ramach edukacyjnego projektu, postanowiliśmy poszukać wsparcia bezpośrednio u ludu. tutaj link do zrzutki Dzięki za wszelkie wsparcie! Hej! Kto czytał książkę Nekrofilna produkcja akademicka , ten wie, że był pewien projekt ze studentkami i studentami. Próbujemy wydać to, co zostało wtedy stworzone. Od kilku lat. Teraz szukamy finansowania w sposób społeczny. Wiadomo, z perspektywy nowego myślenia o nauce, taka publikacja nie ma znaczenia. Dla mnie jest to ciekawy dokument. Nie ingerowałem w pojawiające się głosy. Jeszcze, co ciekawsze, niektóre autorki są dzisiaj "poważnymi" autoetnografkami publikującymi w tak zwanych topowych czasopismach. A wszystko, również moja przygoda z AE, zaczęła się od tego projektu. Edit: pojawił się wpis dotyczący naszej zrzutki: http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2019/06/jak-sobie-uzbierasz-to-wydasz.html tutaj zamieszczam komentarz: ...

Promocje

Siedzę ze znajomym. Jest pełnia lata. Palimy papierosy i się pocimy. Rozmawiamy o różnych sprawach. Normalnie, chaotycznie – dygresja za dygresją, urwane wątki, podążanie za skojarzeniami, rozkojarzenia. Mówię o blogu, że piszę i coś marudzę. -Tu chodzi jedynie o fejm – odpowiada. – Nic więcej. Nie wiem czy mówi o moim blogu czy ogólnie o blogach. I czy w tym ogólnie, to moja praktyka też się mieści. Czy to rzeczywiście robię z czysto narcystycznych pobudek? Radość wielka mnie ogarnia, gdy post przeczytają z cztery osoby, ktoś kliknie „lubię to” pod postem na fejsie? Na początku, pierwszy wpis na blogu, cele zdefiniowane Od reality show do autoetnografii Trochę się zmieniło od tego czasu. Główna idea została. Komentować i czynić publicznym życie akademickie. -Kogo to interesuje?- mówi inna osoba. – Garstkę ludzi. To nie jest publiczne. Daj sobie już spokój z uniwersytetem. Szkoda zdrowia, energii. I tak to sensu nie ma. Mało co ma - myślę. ...

Promo: Tomik wierszyków

  Nie cierpię tego momentu – chociaż wcześniej jawi mi się on jako radosny – gdy coś się jednak ukazuje. Wszelkie moje teksty są lepsze, gdy są schowane. Moment, gdy się ukazuję, to jakby dopiero wtedy padało na nie światło, ukazujące pełnie nędzy. Już ich nie lubię. Chciałbym znowu je schować. W mroku nabierają niesamowitych kształtów, zyskują na wartości.  

Obserwatorzy

Top Lista Najlepsze blogi

Najlepsze Blogi
zBLOGowani.pl
Konkurs blogów pisanych sercem