Przejdź do głównej zawartości

Oczekiwania




Czas ostatnio jest dla mnie czekaniem – zawieszeniem.
Od kilku miesięcy jestem jakby pomiędzy. Nie w czasie, ten mija a ja czekam, aż przyniesie informacje, wiadomość, co wszystko odmieni.
To tak było u mnie od dość dawna, w dawnym czasie, bezrobocia i biedy, bez sensu i samotności na peryferiach miasta, gdy próbowałem istnieć, ale mi nie wychodziło – czekałem na mejl, na list, który będzie zbawieniem.

Nigdy nie dotarł.
Co to miał być za list?
Nie wiem.
Nie wiedziałem wtedy, nie wiem i dziś. Nawet nie potrafię wyobrazić sobie jego treści. Zbawienie, co nadchodzi zewnątrz. I już nie trzeba próbować być – i już się jest inaczej.
Teraz…
Niby konkret. Recenzje, co z habilitacją, grantem…
Ale też jakby coś innego.

Z drugiej strony, od dawna tak nie żyłem w czasie jak teraz: psy, książki, pisanie dla zabawy. Dni mijają, a ja się tym nie przejmuję.

Niekiedy.
Bo myśl, że coś nadchodzi i że trzeba być według zasad… to odbiera radośc, wtacza w martwy czas
Oczekiwania na zbawienie.

Komentarze

  1. Oczekiwanie w bezsilności jest najgorszym doświadczeniem codzienności. Jednak lepsze to, niż bezruch. Zasady czekania tworzymy sobie sami. Zawsze na coś czekamy. Im więcej czekań, tym mniejszy stres:-) Im więcej życia, tym błahsze czekanie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no czasami czekanie to taki bezruch... czekanie na... ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Promo: Tomik wierszyków

  Nie cierpię tego momentu – chociaż wcześniej jawi mi się on jako radosny – gdy coś się jednak ukazuje. Wszelkie moje teksty są lepsze, gdy są schowane. Moment, gdy się ukazuję, to jakby dopiero wtedy padało na nie światło, ukazujące pełnie nędzy. Już ich nie lubię. Chciałbym znowu je schować. W mroku nabierają niesamowitych kształtów, zyskują na wartości.  

Drugi dzień na ulicach

  Dla mnie to drugi dzień na ulicy. Przed wyjściem piszemy na kartonach oraz na biało-czerwonej fladze malujemy piorun - to nowa Polska, która rodzi się z siły kobiet. A ja pierwszy raz maszeruję pod tymi kolorami. Widzę, że są też te, pod którymi zwykle chodziłem. Powiewają flagi czarne, czarno-czerwone, tęczowe, niebieskie i biało-czerwone. Ludzi jest więcej niż wczoraj. Wylewają się z placu na pobliskie chodniki. Nie tysiąc, nie dwa, nie pięć. Nie widzę początku ani końca – ostatnio ludzie bardzo polubili spacery. Zwłaszcza dziewczyny. Wyszło też sporo znajomych. Tych, co nie widziałem od dawna, starzy znajomi z czasu aktywizmu, byłe studentki, współpracownicy. Robi się rodzinnie, gdy stoimy w kilka osób snując polityczne rozważania. Później, w marszu trochę się gubimy, pochłonięci proszeniem, aby władza szybko się oddaliła i dała wszystkim spokój. Jest spokojnie, radośnie, ale też bojowo - rząd dostaje jasny przekaz, chociaż chyba ma trudności z rozumieniem. Wła

Obserwatorzy

Top Lista Najlepsze blogi

Najlepsze Blogi
zBLOGowani.pl
Konkurs blogów pisanych sercem