Przejdź do głównej zawartości

Pisanie: porady




Bywa, że ktoś mnie pyta, jak to jest z tym pisaniem. Co robisz, że piszesz?

No, odpowiadałem, siadam przed komputerem i uderzam w klawisze. Spróbuj.

Wydawało mi się to dobrą radą. Sam się jej nauczyłem, czytając poradniki dotyczące scenopisarstwa. W jednym z nich było wielokrotnie podkreślane, że żeby coś napisać, trzeba siedzieć przed komputerem. Siedziałem, napisałem nawet jeden scenariusz, ale zginął wraz z komputerem pewnej burzowej nocy. (W żadnym poradniku nie napisano, że należy tworzyć kopie).

Dwa tygodnie temu naszkicowałem artykuł o pisaniu/mówieniu i autoetnografii. Miał być krótki. Nie będzie. Rozrasta się, rozpływa… Pisanie autoetnograficznych to mozolny i męczący proces. Jak się samego siebie rozcina, zszywa, przegląda i tak dalej, i tak dalej, wciąż od nowa.

To dlatego też mało piszę na blogach.

Szkicując i pracując nad tekstem, stwierdziłem, że moja rada jest zła. Zakłada, że siedzenie jest podstawą. Siedzenie to etap ostatni. Najkrótszy. I powinien być przerywany.

Trzeba:
spać, jeść, spacerować, przeklinać, czytać, pić kawę, pić wodę, rozmawiać, brać długie kąpiele, oglądać filmy i seriale, palić dużo papierosów i rysować na marginesach, robić notatki w biegu, w autobusie, w samochodzie na trudnych skrzyżowaniach, wszczynać kłótnie, a nawet uliczne bójki (zob. Palahniuk).

Ja na razie ograniczam się do papierosów, kawy, jakiegoś jedzenia, odrobiny spania, gorących kąpieli, spacerów z psami i czytania, robienia notek, chaotycznego przeglądania literatury.

A tak serio – to jestem w chaosie pisania. Zacząłem robić notki z lektur na blogu, ale nie ze wszystkiego, co czytam czy przeglądam – sporo tekstów, które się nie nadają, nie inspirują… I też sporo czytania na marginesie.

I lektury przypadkowe, rozsadzające.

Pisanie jest chaosem, jest czymś, co się przydarza. Można klepać słowa, słowo za słowem, ale tekst zaczyna rozkwitać z jakiś innych przyczyn. Nie wiem czym jest to inne.

To nawiedza.

Możliwe, że to sprawka jelit.

To na pewno sprawka jelit. I toksyn.

Realna rada:
Dbajcie o swoje mikroby.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tej, dej.

Po nieudanych próbach poszukiwania funduszy na wydanie książki, którą stworzyli studenci w ramach edukacyjnego projektu, postanowiliśmy poszukać wsparcia bezpośrednio u ludu. tutaj link do zrzutki Dzięki za wszelkie wsparcie! Hej! Kto czytał książkę Nekrofilna produkcja akademicka , ten wie, że był pewien projekt ze studentkami i studentami. Próbujemy wydać to, co zostało wtedy stworzone. Od kilku lat. Teraz szukamy finansowania w sposób społeczny. Wiadomo, z perspektywy nowego myślenia o nauce, taka publikacja nie ma znaczenia. Dla mnie jest to ciekawy dokument. Nie ingerowałem w pojawiające się głosy. Jeszcze, co ciekawsze, niektóre autorki są dzisiaj "poważnymi" autoetnografkami publikującymi w tak zwanych topowych czasopismach. A wszystko, również moja przygoda z AE, zaczęła się od tego projektu. Edit: pojawił się wpis dotyczący naszej zrzutki: http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2019/06/jak-sobie-uzbierasz-to-wydasz.html tutaj zamieszczam komentarz: ...

Promocje

Siedzę ze znajomym. Jest pełnia lata. Palimy papierosy i się pocimy. Rozmawiamy o różnych sprawach. Normalnie, chaotycznie – dygresja za dygresją, urwane wątki, podążanie za skojarzeniami, rozkojarzenia. Mówię o blogu, że piszę i coś marudzę. -Tu chodzi jedynie o fejm – odpowiada. – Nic więcej. Nie wiem czy mówi o moim blogu czy ogólnie o blogach. I czy w tym ogólnie, to moja praktyka też się mieści. Czy to rzeczywiście robię z czysto narcystycznych pobudek? Radość wielka mnie ogarnia, gdy post przeczytają z cztery osoby, ktoś kliknie „lubię to” pod postem na fejsie? Na początku, pierwszy wpis na blogu, cele zdefiniowane Od reality show do autoetnografii Trochę się zmieniło od tego czasu. Główna idea została. Komentować i czynić publicznym życie akademickie. -Kogo to interesuje?- mówi inna osoba. – Garstkę ludzi. To nie jest publiczne. Daj sobie już spokój z uniwersytetem. Szkoda zdrowia, energii. I tak to sensu nie ma. Mało co ma - myślę. ...

Promo: Tomik wierszyków

  Nie cierpię tego momentu – chociaż wcześniej jawi mi się on jako radosny – gdy coś się jednak ukazuje. Wszelkie moje teksty są lepsze, gdy są schowane. Moment, gdy się ukazuję, to jakby dopiero wtedy padało na nie światło, ukazujące pełnie nędzy. Już ich nie lubię. Chciałbym znowu je schować. W mroku nabierają niesamowitych kształtów, zyskują na wartości.  

Obserwatorzy

Top Lista Najlepsze blogi

Najlepsze Blogi
zBLOGowani.pl
Konkurs blogów pisanych sercem