Drugiego
dnia dziewiątej edycji ICCE (International Conference on Critical Education)
udaję się na Uniwersytet, gdzie mają się odbywać obrady. Konferencja jest
krążąca, łącznie odbywa się w trzech miejscach. To jest pierwszy raz kiedy
przekraczam mury włoskiego uniwersytetu.
Pierwsze
co dostrzegam, to polityczne grafity. Widać je z ulicy, gdy się spogląda przez
bramę. Nad nim, zawieszony w oknie baner. Jakaś okupacja. Myślę: protest. Nie wiem
o co chodzi. Wciąż nie znam włoskiego.
Idąc
po schodach mijam kolejne polityczne grafity na ścianach. Przypomina mi to
wizytę w Atenach. Tam też masa banerów, plakatów i napisów: od anarchistów po
partie troksistowskie jak KKE. Jest to widok niespotykany na polskich
uniwersytetach. Tyle sierpów i młotów, czerwonych gwiazd, że nasza prokuratura
wysłałaby od razu czołgi, a nie tylko kilku policjantów jak przy okazji
marksowskiej konferencji.
Zaczepiam
jednego z organizatorów. Pytam, czy napisy grafity są legalne.
-Nie
– odpowiada. – ale tolerowane. Tu głownie siedzą filozofowie. Mądrzy ludzie. Tolerują
taką aktywność.
-A
o co chodzi z okupacją?
-A
to… to trwa już siedem lat. Spotykają się tam ludzie by rozmawiać, wymieniać
się książkami. Studiują sobie.
-Alternatywne
studiowanie…
-To
tolerancyjny uniwersytet.
W
przerwie idę porozmawiać z „okupującymi”. Język okazuje się barierą. Mam już
zrezygnować, gdy pojawia się ktoś, kto mnie oprowadza i wyjaśnia co i jak.
Pierwsza
sala: masa stołów, plakatów, grafiti. Ludzie siedzą, czytają, rozmawiają.
-To
była pusta sala, niewykorzystywana przez uniwersytet. Aktywiści przejęli
przestrzeń. Działanie opiera się na samorządności. Samoorganizacji. Mają
bibliotekę, widać ją tutaj, przez okno, tam jest wejście oraz kuchnia i
łazienka.
-To
studenci zrobili…
-To
publiczny uniwersytet, nie jakiś prywatny – wychodzimy na taras, gdzie kilka
osób pali papierosy. Cicho rozmawia. Widzę bibliotekę pełną ludzi. Czytają w
skupieniu - To jest przestrzeń dla każdego. Zaczęli to aktywiści, ale każdy
może tutaj przyjść i studiować.
-I
to jest legalne?
-Tak.
To jest publiczny uniwersytet. Nikt i tak z sali nie korzystał. Władze uniwersytetu
pozwoliły na taką działalność.
Przytakuję.
Robię kilka zdjęć. Słaba jakoś. Sorry.
Hmm na Ogińskiego przydałaby się taka sala biblioteczna. Tłoczno na korytarzach. Głośno na korytarzach. A myśli trzeba ułożyć na zajęcia. Wszystko interesujące. Zwłaszcza grafiki. Uwielbiam takie artystyczne. U nas niestety więcej kibolskich.
OdpowiedzUsuńKiedyś była
Usuń