Przejdź do głównej zawartości

Autonomiczna Strefa na Università degli studi di Napoli Federico II




Drugiego dnia dziewiątej edycji ICCE (International Conference on Critical Education) udaję się na Uniwersytet, gdzie mają się odbywać obrady. Konferencja jest krążąca, łącznie odbywa się w trzech miejscach. To jest pierwszy raz kiedy przekraczam mury włoskiego uniwersytetu.




Pierwsze co dostrzegam, to polityczne grafity. Widać je z ulicy, gdy się spogląda przez bramę. Nad nim, zawieszony w oknie baner. Jakaś okupacja. Myślę: protest. Nie wiem o co chodzi. Wciąż nie znam włoskiego.


Idąc po schodach mijam kolejne polityczne grafity na ścianach. Przypomina mi to wizytę w Atenach. Tam też masa banerów, plakatów i napisów: od anarchistów po partie troksistowskie jak KKE. Jest to widok niespotykany na polskich uniwersytetach. Tyle sierpów i młotów, czerwonych gwiazd, że nasza prokuratura wysłałaby od razu czołgi, a nie tylko kilku policjantów jak przy okazji marksowskiej konferencji.


Zaczepiam jednego z organizatorów. Pytam, czy napisy grafity są legalne.
-Nie – odpowiada. – ale tolerowane. Tu głownie siedzą filozofowie. Mądrzy ludzie. Tolerują taką aktywność.
-A o co chodzi z okupacją?
-A to… to trwa już siedem lat. Spotykają się tam ludzie by rozmawiać, wymieniać się książkami. Studiują sobie.
-Alternatywne studiowanie…
-To tolerancyjny uniwersytet.


W przerwie idę porozmawiać z „okupującymi”. Język okazuje się barierą. Mam już zrezygnować, gdy pojawia się ktoś, kto mnie oprowadza i wyjaśnia co i jak.

Pierwsza sala: masa stołów, plakatów, grafiti. Ludzie siedzą, czytają, rozmawiają.


-To była pusta sala, niewykorzystywana przez uniwersytet. Aktywiści przejęli przestrzeń. Działanie opiera się na samorządności. Samoorganizacji. Mają bibliotekę, widać ją tutaj, przez okno, tam jest wejście oraz kuchnia i łazienka.
-To studenci zrobili…
-To publiczny uniwersytet, nie jakiś prywatny – wychodzimy na taras, gdzie kilka osób pali papierosy. Cicho rozmawia. Widzę bibliotekę pełną ludzi. Czytają w skupieniu - To jest przestrzeń dla każdego. Zaczęli to aktywiści, ale każdy może tutaj przyjść i studiować.
-I to jest legalne?
-Tak. To jest publiczny uniwersytet. Nikt i tak z sali nie korzystał. Władze uniwersytetu pozwoliły na taką działalność.

Przytakuję. Robię kilka zdjęć. Słaba jakoś. Sorry.


Przypominam sobie przemówienie chyba dziekana albo innego z „władcy”. Pełne pasji, wiary w krytyczną edukację, polityczne zaangażowanie pedagogów, wałczących o lepszy świat i mających powstrzymać odradzający się faszyzm. Wracam na obrady.

Komentarze

  1. Hmm na Ogińskiego przydałaby się taka sala biblioteczna. Tłoczno na korytarzach. Głośno na korytarzach. A myśli trzeba ułożyć na zajęcia. Wszystko interesujące. Zwłaszcza grafiki. Uwielbiam takie artystyczne. U nas niestety więcej kibolskich.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tej, dej.

Po nieudanych próbach poszukiwania funduszy na wydanie książki, którą stworzyli studenci w ramach edukacyjnego projektu, postanowiliśmy poszukać wsparcia bezpośrednio u ludu. tutaj link do zrzutki Dzięki za wszelkie wsparcie! Hej! Kto czytał książkę Nekrofilna produkcja akademicka , ten wie, że był pewien projekt ze studentkami i studentami. Próbujemy wydać to, co zostało wtedy stworzone. Od kilku lat. Teraz szukamy finansowania w sposób społeczny. Wiadomo, z perspektywy nowego myślenia o nauce, taka publikacja nie ma znaczenia. Dla mnie jest to ciekawy dokument. Nie ingerowałem w pojawiające się głosy. Jeszcze, co ciekawsze, niektóre autorki są dzisiaj "poważnymi" autoetnografkami publikującymi w tak zwanych topowych czasopismach. A wszystko, również moja przygoda z AE, zaczęła się od tego projektu. Edit: pojawił się wpis dotyczący naszej zrzutki: http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2019/06/jak-sobie-uzbierasz-to-wydasz.html tutaj zamieszczam komentarz: ...

Promocje

Siedzę ze znajomym. Jest pełnia lata. Palimy papierosy i się pocimy. Rozmawiamy o różnych sprawach. Normalnie, chaotycznie – dygresja za dygresją, urwane wątki, podążanie za skojarzeniami, rozkojarzenia. Mówię o blogu, że piszę i coś marudzę. -Tu chodzi jedynie o fejm – odpowiada. – Nic więcej. Nie wiem czy mówi o moim blogu czy ogólnie o blogach. I czy w tym ogólnie, to moja praktyka też się mieści. Czy to rzeczywiście robię z czysto narcystycznych pobudek? Radość wielka mnie ogarnia, gdy post przeczytają z cztery osoby, ktoś kliknie „lubię to” pod postem na fejsie? Na początku, pierwszy wpis na blogu, cele zdefiniowane Od reality show do autoetnografii Trochę się zmieniło od tego czasu. Główna idea została. Komentować i czynić publicznym życie akademickie. -Kogo to interesuje?- mówi inna osoba. – Garstkę ludzi. To nie jest publiczne. Daj sobie już spokój z uniwersytetem. Szkoda zdrowia, energii. I tak to sensu nie ma. Mało co ma - myślę. ...

Promo: Tomik wierszyków

  Nie cierpię tego momentu – chociaż wcześniej jawi mi się on jako radosny – gdy coś się jednak ukazuje. Wszelkie moje teksty są lepsze, gdy są schowane. Moment, gdy się ukazuję, to jakby dopiero wtedy padało na nie światło, ukazujące pełnie nędzy. Już ich nie lubię. Chciałbym znowu je schować. W mroku nabierają niesamowitych kształtów, zyskują na wartości.  

Obserwatorzy

Top Lista Najlepsze blogi

Najlepsze Blogi
zBLOGowani.pl
Konkurs blogów pisanych sercem