
Reforma
w żaden sposób nie zachęca do umiędzynarodowienia. Piotr Stec pisał w
kontekście listy czasopism, że nawet zniechęca.
Dydaktyka, którą w całej reformie została potraktowana z nonszalancją godną
największego ignoranta, zostaje oddzielona od badań i sprowadzona
podporządkowana technologicznej dydaktyce. Jednocześnie propagowane modele
zarządzania odbierają pracownikom sprawczość, a także mogą zagrozić wolności
badań. Adam Leszczyński na łamach Gazety Wyborczej straszy, że w reformie
chodzi raczej o polityczne podporządkowanie akademii ().
Co zresztą było podnoszone przez innych akademików i publicystów. Leszczyński
dostrzega, że Gowin reformując akademię rozpoznał konflikty w środowisku i je
zintensyfikował: Jak pisze:
„Skaczmy sobie do gardeł ku uciesze ministra Środowisko jest więc
bardzo podzielone – jak każde, w którym trwa ostra rywalizacja o bardzo
niewielkie zasoby, a kryteria ich podziału są niejasne.”
Konflikty
te, podsycane też przez niejasne wyceny dorobku i awansu – niby punkty się liczą,
ale nie dla wszystkich tak samo – nie tylko ułatwia przejęcie akademii przez
polityków, wyciszenia krytyki społecznej, ale też tworzy z akademii toksyczne
miejsce, a w miejsce współpracy wprowadza bezwzględną rywalizację – grę w
najsłabsze ogniwo.
Gowinowi
nie zależy na poprawie warunków pracy naukowej i dydaktycznej. Nie zależy na
polskiej nauce. Zależy mu na promocji siebie i politycznych celach. KKHP w tym
kontekście wykonuje ważna i istotną rolę – proponuje chociaż częściowe powstrzymanie
destrukcji polskich uniwersytetów.
TezyKKHP. Fragmenty i komentarze moje.
„Zawieszenie skutków nieprzepisowo wprowadzonej ewaluacji (…)W roku 2021 należy przeprowadzić jednocześnie ocenę parametryczną na starych zasadach i ewaluację na nowych, żeby sprawdzić działanie nowych reguł i porównać z działaniem starych. Na lata 2021–2024 należy przyjąć – ze względu na eksperymentalny charakter ewaluacji – w drodze fikcji prawnej, że w algorytmie subwencji wszystkie jednostki mają taką samą kategorię badawczą w każdej z dyscyplin (najprościej przyjąć kategorię B+). W związku z tym należy przedłużyć obowiązywanie przepisów przejściowych dotyczących uzyskiwanie praw do nadawania stopni do 2025 roku, czyli do nowej ewaluacji.”
Komentarz:
Dla
osób spoza akademii, to wiecie, gramy w grę w której zasady poznajemy pod sam
koniec. To znaczy: inwestujesz w publikacje w jakimś czasopiśmie, proces taki
trwa około roku (recenzja, korekta, publikacja). Tak więc po około dwóch latach
pracy masz publikacje, ale jeszcze nie wiesz czy to dobra publikacja czy nie.
Niby oczywiste – Scoups i WoS jako pewniaki – ale potem, ministra lista,
pokazuje, że to co oczywiste, takim nie jest, bo czasami. I zostaje tobie około
półtora roku na nadrobienie strat.
Dla wszystkich.
Ze względu na różne strategie publikacyjne podjęte przez akademików i różnicę
między listą nową a starą, jedynym w miarę sprawiedliwym rozwiązaniem jest
przeprowadzenie ewaluacji bez konsekwencji, w rodzaju testu. Przykładowo, ja inwestowałem
w WoS i Scopus. Na starej liście nie było za dużo Scopusa, a wiadomo było, że
na nowej będzie. I według nowej listy mam publikacje za 100, a według starej za
0 (słownie zero). I to nie jest moja prywatna strategia, ale ta, którą
proponowały nam władze uczelni. Nie ma powrotu do starej listy (bardzo
dziurawej i równie arbitralnej jak nowa). Można postulować, jak robi to KKHP,
by ze względu na nieudolność ministra w tworzeniu listy (pojawiła się znacznie
później niż miała, według zasad innych niż postulowane), powstrzymać się od
oceniania.
Moje
stanowisko dotyczące listy czasopism tutaj:
„Konieczna jest ochrona istniejącej
sieci uczelni publicznych.”
„Konieczne
jest odejście od rozliczania uczelni w trybie konkursowym,
w którym istnieją w zasadzie stali „zwycięzcy” i „przegrani”.
Dzisiaj możliwość awansu, czyli przejścia z jednej grupy uczelni
do drugiej (wyższej), uzależniona jest od spadku pozycji jednego
z największych graczy, czyli od uzyskania przez jedną z tych
uczelni gorszych wyników”
Komentarz:
Oba punkty są bardzo ważne. Nie tylko dlatego,
że pracuję w uczelni, która zagrożona jest przetrwaniem w nowym systemie. Zachowanie
sieci uniwersytetów jest ważne dla dostępu do edukacji i dla systemu
demokratycznego. Odejście od systemu konkursowego to podstawa – nauka rozwija
się poprzez współprace, pomoc wzajemną – ten typ wspiera destrukcyjną konkurencje.
Wyścig, w którym musza być przegrani, nawet kiedy osiągają dobre wyniki. Bardzo
dobre, ale inni doskonałe. Cokolwiek to znaczy.
„Podstawą oceny musi być klarowny,
publiczny standard jakości dydaktyki i badań naukowych.
Odejście od konkursowego porównywania ze sobą jednostek naukowych
na rzecz wyznaczania standardów jakości dydaktyki i badań
gwarantujących uczelniom publicznym finansowanie i uprawnienia pozwoli
lokalnym środowiskom naukowym tworzyć wieloletnie programy strategii rozwoju.”
Komentarz:
Ogólnie
zgoda. Ale co znaczy „standard jakości dydaktyki i badań naukowych”. Jakość
jest w reformie pustym słowem. Domagałbym się definicji.
„3. Proponowany sposób oceny uczelni
Ustawodawca
powinien określić progi punktowe zapewniające określony poziom finansowania
i uprawnień niezależnie
od wyników innych podmiotów. Postulujemy przy tym
różnorodność kryteriów, których spełnienie umożliwi osiągnięcie wymaganego
pułapu jakości.
Uczelnia
musi mieć możliwość decydowania o tym, jaką przyjmie strategię rozwoju –
bardziej lub mniej dydaktyczną, skupioną na pracy w regionie lub
na współpracy międzynarodowej, na kształceniu kadr czy
na badaniach itd. Oznacza to, że uczelnia powinna móc decydować, ile punktów wypracuje
w ramach poszczególnych kategorii oceny.”
Bez
komentarza. Zgoda.
„4. Zasady ewaluacji dyscyplin naukowych
Sztywne
przypisanie pracownika do dyscypliny naukowej jest jednym
z największych „bareizmów” nowej ustawy. To szkodliwe rozwiązanie
zmuszające naukowców do rezygnacji z badań przełomowych,
przekraczających podziały między dyscyplinami, musi koniecznie ulec zmianie.
Postulujemy rezygnację z minimalnej liczby dwunastu
pracowników (N) przypisanych do danej dyscypliny na początku okresu
ewaluacji na rzecz przypisania do dyscypliny nie badacza, lecz
publikacji jego autorstwa, którą on sam przypisuje do określonej
dyscypliny.”
Komentarz:
To ważny problem – ustawa blokuje rozwój badań, wymuszając wąskie myślenie, gdy
tymczasem najciekawsze rzeczy dzieją się pomiędzy dyscyplinami, w ich przecięciu,
rozpłynięciu. I gdzie jest filozofia edukacji ;).
„Należy
przywrócić równowagę na uczelniach, zakłóconą przez wyposażenie rektorów
w arbitralną władzę. Konieczne
jest odtworzenie na uczelniach struktur kolegialnych równoważących władzę
rektora oraz stworzenie przejrzystej struktury wyboru władz uczelni.
(…) Wolność nauki jest celem odnoszącym się do relacji nie tylko
z administracją publiczną, lecz również z władzami uczelni,
a także z przekonaniami kolegów naukowców. Potrzebne jest działanie
na rzecz zmiany zbiorowych mechanizmów psychologicznych i kultury
organizacyjnej uczelni.
Komentarz:
To
jest chyba podstawowe wyzwanie. Proponowane systemy zarządzania przez ustawę
nie przyniosą dobrego efektu. Nie tylko nie przyczynią się do wydajności, ale mogą
ją obniżyć. Dodatkowo intensyfikują alienacje i toksyczne relacje. Brak zaufania,
brak wpływu na funkcjonowanie akademii wpływa też na relacje, jakość życia
członków (nie)wspólnoty
„3. Budowanie kultury partycypacji
Brak dostępu do informacji jest główną przyczyną
braku wzajemnego zaufania i złej kultury zarządzania w środowisku
akademickim. Jednostki
powoływane odpowiednio przez ustawę oraz statut uczelni powinny
przedstawiać stan rozdziału środków w trybie rocznym, o ile
gospodarują środkami finansowymi. Odpowiednie informacje muszą być publikowane
na stronach uczelni.”
Brak
komentarza. Zgoda pełna.
„Należy wyzwolić energię i inicjatywę członków
wspólnoty uczelnianej.
To oni najlepiej znają realne problemy, wyzwania i właściwe recepty
dla uczelni. Uczelnia musi być środowiskiem przyjaznym, zachęcającym
do aktywności, kreatywności i współtworzenia środowiska pracy.”
Komentarz:
Pełna zgoda. Demokracja i partycypacja zwiększają produktywność, zaangażowanie,
uzdrawiają relacje.
„Domagamy się zasadniczego spłaszczenia
punktacji wydawnictw i czasopism. Lista wydawnictw musi zostać rozszerzona
o wydawnictwa spoza sfery anglofońskiej. Podstawowa lista
wydawnictw polskich musi być możliwie szeroka. Jednocześnie ustawodawca powinien sformułować przejrzyste
i formalne warunki, takie jak zasięg dystrybucji
oraz afiliacja publikujących autorów, umożliwiające polskim wydawnictwom
zaliczenie do grupy wyżej punktowanej. Analogiczne – przejrzyste warunki formalne należy
określić w ramach ustalania punktacji czasopism.”
Komentarz:
Chociaż
jestem przeciwny listą, to dla realnej polityki, jest to najlepsze rozwiązanie.
Proponował też je Piotr Stec:
„Być może coś prostego
jak budowa cepa grupa A = 60 pkt (WoS, SCOPUS), Grupa B = 40 pkt (Emerging
Sources Index, Index to Legal Periodicals, itd), Grupa C = 20 pkt (ERIH+). BEZ
oceny eksperckiej. I nie należy się przejmować tym, że w różnych dyscyplinach
punkty będą różne, bo to jest OK.”
„Wiele
dyscyplin humanistycznych doświadczyło w ostatnim czasie radykalnego
spadku finansowania. Za sprawą
obniżenia współczynnika kosztochłonności, określającego przewidywany koszt
badań i dydaktyki, środki do tej pory przeznaczane
na humanistykę odpłynęły do innych dziedzin i dyscyplin,
pogłębiając i tak znaczną pauperyzację środowisk humanistycznych. (…)Dlatego
postulujemy podniesienie
współczynnika kosztochłonności do wartości 2.0 dla wszystkich dyscyplin,
w których wynosi on obecnie 1.0 lub 1.5, a także jego
całkowite wyłączenie z wpływu na uposażenia pracowników naukowych;
pensje nie mogą bowiem zależeć od typu prowadzonych badań, ale od
zajmowanego na uczelni czy w instytucie Polskiej Akademii Nauk
stanowiska.”
Tezy
kończą się rozważaniami dotyczącymi finansowania. Są to sensowne propozycje.
Potrzebujemy
znacznego finansowania szkolnictwa wyższego. Potrzebujemy wolnej i dofinansowanej
humanistyki i nauk społecznych. Dla dobra wszystkich.
I
potrzebujemy nowej reformy. Propozycje KKPH mogą powstrzymać destrukcje 2.0.
Oby.
Komentarze
Prześlij komentarz